Już mija dekada odkąd Google wypuściło swój godzinny film reklamowy pokazujący kulturę dobrego samopoczucia pracowników pracujących w biurach z własnymi siłowniami, stołówkami wypełnionymi przeróżnym darmowym jedzeniem i pokojami do drzemek. Wszystko to ma się przekładać na bardzo wysoką efektywność firmy. Parę lat temu również w Polsce zaczęto w większych przedsiębiorstwach wprowadzać benefity, a przeglądając dzisiejsze oferty pracy dla specjalistów można zauważyć, że standardem stały się już takie dodatki jak karnet sportowy, prywatna opieka zdrowotna i regularne wyjazdy integracyjne. Jednak ideologia well-being to coś znacznie więcej.
Wraz z umacniającym się rynkiem pracownika, zmienia się również podejście do kadr. To, co kiedyś było rzadkim dodatkiem, teraz staje się normą. Kiedyś zakład pracy organizował wycieczki, których koszt w większości musieli pokryć pracownicy. Dzisiaj korporacje organizują kilkudniowe wyjazdy integracyjne dla wszystkich, pokrywając całkowicie koszty. Jednak to jest tylko wisienka na torcie. Na well-being (ang. dobre samopoczucie) składają się: zdrowie, finanse, cel, relacje i społeczność.
O zdrowie personelu pracodawcy dbają na wiele sposobów. Jednym z nich jest prywatna opieka medyczna, która znacznie poprawia jedną z ważnych składowych zadowolenia z życia jaką jest kwestia zdrowia. Zgodnie z raportem CBOS “Zadowolenie z życia” nr 5/2018 jednak tylko 61% Polaków jest zadowolonych ze swojego zdrowia, a wiadomo, że siedząca praca w korporacji temu nie sprzyja. Dlatego pracodawcy chętnie oferują karnety na wszelkie aktywności sportowe. Do tego owoce i inne zdrowe przekąski w czasie lunchu mające na celu propagowanie zdrowej diety. Dzięki temu człowiek nie musi przejmować się swoim zdrowiem, co pozostawia jego umysł czysty i zdolny do skupienia się na pracy.
Kwestie relacji i społeczności rozwija się od takich prostych spraw jak kontakt per imię pomiędzy pracownikami niezależnie od stanowiska i wieku, regularnych rozmów z najbliższym przełożonym sprawdzających poziom zadowolenia, aż do regularnych spotkań integracyjnych zespołu przy piwie lub paintballu albo klubach planszówkowych zbierających wszystkich geeków z firmy. Wszystko po to, żeby każdy czuł się jak członek wielkiej rodziny.
Jednak to, co najbardziej kojarzymy z pracą to finanse i cel. Wysokość wynagrodzenia ważniejsza jest dla pokolenia X, ale dla Millenialsów, którzy tworzą aktualnie trzon kadry korporacyjnej najważniejszy jest cel, który pozwala im się rozwijać i pokonywać kolejne przeszkody na drodze do samorozwoju. Celem jest zarówno rozwijający projekt, w którym mało jest powtarzalnej rzemieślniczej pracy, a dużo poszukiwania nowych rozwiązań, ale jest to też dążenie do bycia najlepszym ekspertem w swojej dziedzinie, co wymaga uczestnictwa w licznych kursach, regularnych szkoleń i warsztatów oraz wyjazdów na konferencje. Zarobki oczywiście nadal są istotne. Żaden pracodawca nie pozwoli sobie jednak płacić znacznie poniżej tego, co średnio oferuje rynek. Wręcz przeciwnie – by przyciągnać do siebie prawdziwe talenty, musi zaproponować więcej niż konkurencja.
Najważniejsze jednak jest osobiste podejście do każdego pracownika. Wdzięczność znacznie lepiej wyrazi kurs gotowania dla hobbystycznego kucharza czy kurs jazdy wyścigowej dla fana samochodów, niż jednorazowa premia gotówkowa. Takie kwestie nazywa się human touch (ang. ludzki dotyk) i chodzi o to, żeby poznać wszystkich członków firmy i to kim są. Pozwala to na zapewnienie im lepszych warunków do pracy, co przekłada się na większą ich efektywność, zadowolenie i lojalność względem pracodawcy.