Ostatnie lata to stały i dość przewidywalny wzrost płacy minimalnej. Jeszcze 10 lat temu wynosiła ona 1 317 PLN brutto, a w 2020 roku ma wyniesie już 2 600 PLN brutto. Ta wysoka wartość jest zaskoczeniem dla firm i przedsiębiorstw, ponieważ niespełna rok temu wynosiła 2 350 PLN brutto. W końcówce 2019 ogłoszono, że wzrost będzie większy aż o 250 PLN brutto. Jak się łatwo domyślić taki stan rzeczy stawia wielu pracodawców w bardzo złej sytuacji.
Spłaszczanie wynagrodzeń
Pomijając samą wysokość minimalnego wynagrodzenia, problematyczny okazał się czas ogłoszenia zmian przez ustawodawcę. Zdecydowana większość firm planuje swoje budżety na następne lata w ostatnim kwartale roku. Pieniądze zabezpieczone w tych budżetach na wynagrodzenia stanowią często ich lwią część. Uwzględnienie nowych wytycznych może się wszystkim odbić czkawką, również pracownikom zarabiającym do tej pory niewiele więcej od kwoty minimalnej. Zjawisko to nazywane przez ekspertów “spłaszczaniem wynagrodzeń” to wysoce demotywujący czynnik. Nabierając na sile, może powodować spadek zaangażowania, złą atmosferę oraz konflikty w przedsiębiorstwie.
Frustracja white collars
Wzrost płac głównie wśród pracowników fizycznych (tzw. blue collar) to również znaczne utrudnienie rekrutacji specjalistów. Oczekiwania kandydatów wzrastają i oferty pracy muszą być niezwykle atrakcyjne, aby przyciągnąć wymaganą liczbę aplikujących. Z drugiej strony rośnie niezadowolenie pracowników white collar, dla których brakuje środków na podwyżki. W tej sytuacji wygrają firmy, które miały zabezpieczone większe środki na wynagrodzenia lub po prostu dysponowały większymi rezerwami wolnego kapitału.
Naturalne konsekwencje
Oczywiście sam wzrost wynagrodzeń i lepsze opłacanie pracowników jest naturalnym procesem i pozytywnych zjawiskiem. Problem pojawia się wtedy, gdy ma ono zbyt gwałtowny charakter. Firmy o zbyt małej rentowności nie są bowiem w stanie zareagować na takie zmiany i muszą godzić się na niezbyt zdrowe kompromisy związane z płacami wszystkich – nie tylko tych zarabiających najmniej. Często muszę redukować etaty i wprowadzać plany oszczędnościowe lub przerzucać wzrost kosztów na Klientów. To ostatnie zjawisko możemy już obserwować od dobrych kilku miesięcy, ponieważ kończy się z reguły podwyżkami cen.