Zdecydowana większość działających w Polce firm to podmioty małe i średnie. Ledwie 20 procent stanowią firmy duże. Taki rozkład sprawia, że różnej wielkości organizacje muszą ze sobą współpracować. Często nie jest to sprawa łatwa, a problemy wynikają m.in. z dysproporcji między pracującymi razem podmiotami, jak i zupełnie innego modelu biznesowego. Kwestii poprawy relacji między formami dużymi i małymi poświęcona była konferencja „Współpraca i budowanie relacji małych i dużych firm”, którą 11 kwietnia zorganizowały Ministerstwo Rozwoju i Forum Współpracy Małego i Dużego Biznesu.
– Brakuje trochę dobrej woli, zaufania do tego mniejszego i gotowości dzielenia np. dużych zamówień. Tutaj mówimy zarówno o podmiotach publicznych, spółkach Skarbu Państwa, ale także o prywatnych aktorach rynkowej gry. 80 proc. firm działających na rynku to są mali i średni przedsiębiorcy. Bardzo źle, jeżeli oni tylko mogą świadczyć usługi na rzecz siebie nawzajem. Stąd pewne zmiany regulacyjne zostały już wprowadzone na mocy znowelizowanego w ubiegłym roku Prawa zamówień publicznych, które zwraca uwagę już nie tylko na kryterium ceny, ale też trwałości projektu, czyli ceny w całkowitej długości dostarczonej usługi czy produktu – podsumowała stan obecny wiceministra rozwoju Jadwiga Emilewicz.
Jak wynika z badań opinii przedstawiciele małych przedsiębiorstw uważają, że duzi „gracze” wykorzystują swoją przewagę zarówno w negocjacjach, jak i w codziennej współpracy. Największym problemem wynikającym z dysproporcji skali jest tzw. kredyt kupiecki oraz zatory płatnicze, czyli płacenie małym dostawcom z opóźnieniem. Te ostatnie są zresztą jedną z najważniejszych przyczyn bankructw małych i średnich przedsiębiorstw.
Aby zmienić niekorzystną sytuację zapowiedziano stworzenie kodeksu dobrych praktyk, który ma być stosowany w przypadku współpracy między dwoma podmiotami o różnej wielkości. –Mam nadzieję, że wspólnie wypracujemy taki kodeks – podkreśla ekspert. – Pracujemy teraz z wojskiem nad kodeksem dobrych praktyk w zakresie biznesu, obrony terytorialnej. To byłby kolejny taki kodeks regulujący, nie ustawowo, ale dobrowolnie, wzajemne relacje pomiędzy uczestnikami rynku. Będziemy próbowali znaleźć tam taki zapis, żeby podawać realne terminy płatności. Są różne sytuacje, ale jeżeli ktoś mówi, że zapłaci w ciągu 30 dni, to niech to zrobi. A jak z góry wie, że tego nie zrobi, to niech powie, że zapłaci w 45, 60 czy 90 dni, ale chodzi o to, żeby podawać realne i prawdziwe terminy – podsumował Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.